Dominacja i kontrola - teoria, która uczyniła chyba najwięcej szkód w zakresie relacji człowiek - papuga.

Dzisiaj wiemy więcej, ale czterdzieści - trzydzieści lat temu behawioryści błądzili w półmroku i wysnuwali błędne teorie. Jedną z takich teorii, chyba najbardziej szkodliwą, była teoria dominacji.
Jest przełom lat 80' i 90' XX wieku. Utrzymywanie papug w domach, behawiorystyka papug dopiero raczkują. W latach 90' XX wieku w Stanach Zjednoczonych działają już behawioryści i osoby zajmujące się zachowaniem papug. Są to np. nie żyjąca już Sally Blanchard, Liz Wilson, Sam Foster. Wydawane są już pierwsze czasopisma na temat papug, takie jak np. Bird Talk, Companion Parrot czy The Pet Bird Report.
W 1992 roku w jednym z takich czasopism pojawia się artykuł Sally Blanchard na temat dominacji w/na klatce. "Jeśli twoja papuga rządzi na swoim terytorium w klatce, będzie rządziła wszędzie". Sally Blanchard wychodzi z naturalnego terytorializmu papug i dochodzi do wniosku, że nie wolno pozwolić papudze na samodzielne decydowanie co będzie robić (wtedy chodziło przede wszystkim o wychodzenie z klatki i wchodzenie do niej). To człowiek ma decydować.
Model ten rozwija się w ciągu ostatniej dekady XX wieku. Pojawia się też nowa nazwa "wychowawcza dominacja", koncepcja ta uzyskuje swoje dokładne założenia w jednej z książek Sally Blanchard, a oznacza, że człowiek ma tak wychować papugę, aby ta stała mu się podległa i wykonywała jego polecenia. Mają do tego służyć cztery komendy: wejdź (na rękę), zejdź (na żerdź, przede wszystkim w klatce), nie i dobrze. Trzeba oddać sprawiedliwość ówczesnym behawiorystom i powiedzieć, że uznawali w zasadzie jedynie metody pozytywnego wzmocnienia i tylko takie doradzali. Wprost mówili, że nie wolno stosować w treningu papug metod karania i innych metod awersyjnych.
Uważano wtedy, że papuga w miarę dojrzewania zaczyna przejawiać własną osobowość i dążyć do niezależności, co nieuchronnie miało prowadzić do problemów. Jako przykład podawano często niechęć do wychodzenia z klatki. Tymczasem, wg ówczesnych zasad, papuga miała wyjść z klatki tylko na życzenie człowieka. Do tego służyła komenda "wejdź". Papuga miała wejść na rękę i pozwolić się wyjąć z klatki. Co więcej, papuga miała nie wychodzić sama z klatki, a jedynie właśnie na komendę człowieka.
Sądzono wtedy, że to właśnie ustanowienie przez papugę dominacji na swoim terytorium klatki, prowadzi do problemów zarówno behawioralnych, jak i problemów w relacjach z papugą (krzyki, dziobanie). Trzeba jednak dodać, że to nie tylko jeśli chodzi o papugi mówiło się o dominacji i o tym, że to człowiek musi zapanować nad zwierzęciem i pokazać mu, że to on - człowiek - decyduje i rządzi, a zwierzę musi się podporządkować. Człowiek dominuje i kontroluje.
Przez kilka różnych artykułów koncepcja ta przechodziła pewne modyfikacje aby ostatecznie doprowadzić do kolejnej teorii: dominacji z wysoka. W skrócie mówi ona, że kto wyżej, ten rządzi. Jeśli pozwoli się papudze siadać wyżej (w tym na głowie), to zdominuje ona człowieka. Natomiast to człowiek ma dominować (rządzić) więc to on powinien być wyżej. Już wtedy widziano, że taka dominacja człowieka nie działa na dłuższą metę. Ale źle to sobie tłumaczono. Nie uważano, że sama koncepcja i metoda są złe, a uważano na przykład, że to papuga chce odzyskać kontrolę. Za pierwsze oznaki takiej chęci ze strony papugi, uznawano niechęć do wchodzenia na rękę w celu wyjęcia z klatki. Radzono wtedy ponowny "trening".
To także z tamtych czasów pochodzi wiele rad typu: "popatrz papudze w oczy i powiedz władczym tonem", "popatrz papudze w oczy i powiedz z pogardą", "łap papugę kolorowymi rękawiczkami", "łap papugę jedną rękę zawiniętą w ręcznik i 'ratuj' drugą", "ucz wchodzenia na rękę naciskając na brzuszek". Dzisiaj wiemy już, że takich metod nie powinno się stosować.
Warto zaznaczyć, że już wtedy były osoby profesjonalnie związane ze zwierzętami (także z papugami), które nie zgadzały się z tymi teoriami. Ale dzisiaj już powszechnie wiadomo, że teorie te są błędne i szkodliwe. W wielu przypadkach jest dokładnie odwrotnie niż wtedy sądzono. To właśnie odebranie papugom decyzyjności prowadzi do problemów behawioralnych. Do problemów prowadzi także ustawianie papugi niżej i uniemożliwianie jej na przebywania gdzieś wysoko.
Oczywiście nie chcę powiedzieć, że papug nie należy trenować i uczyć aby wykonywały polecenia. Należy. Każda papuga, choćby dla swojego bezpieczeństwa, powinna wchodzić na rękę i reagować na kilka innych komend, ale właśnie w celu zapewnienie jej bezpieczeństwa, a nie dominacji nad nią. Nie wyciągamy papugi z klatki wtedy kiedy my chcemy, a pozwalamy jej wyjść wtedy, kiedy ona ma na to ochotę.
Kilka razy już pisałam "dzisiaj wiemy". Tak, wiemy. Wiemy też, że jest inaczej niż kiedyś myślano. Wiemy, że wtedy się mylono, że my się myliliśmy. Być może gdzieś jeszcze jest jakiś mój tekst z pierwszych lat XXI wieku, w którym też pisałam o tym, że to człowiek ma być przywódcą stada i że papuga ma wiedzieć, kto tu rządzi (kto jest szefem). Czytałam wtedy literaturę amerykańską i tak się nauczyłam. Ale w 2003 roku znalazłam artykuł Steva Martina (który przetłumaczony jest na Papuzim Centrum Informacyjnym), w którym przeczytałam, że teoria dominacji z wysoka jest błędna. I od tego czasu mówię o tym. Szkoda, że są w Polsce osoby, które nie potrafią się przyznać do błędu i cały czas, te kilkadziesiąt lat, kurczowo trzymają się starych obalonych teorii, dorabiając na dodatek do tego nowe argumenty w postaci badań, które mówią o czymś całkiem innym. Szkoda, bo wyrządzają tym nadal szkody. Co jakiś czas trafia do mnie na konsultacje ktoś, kto albo bardzo chce się trzymać tego, ze nie wolno pozwalać papudze siadać na głowie, albo ma wyrzuty sumienia, że pozwala siadać na głowie, a nie powinien tego robić. Zawsze w takich sytuacjach spokojnie tłumaczę skąd takie teorie, że dawno już nikt poważny ich nie uznaje, a papugi siadają wysoko nie po to aby człowieka zdominować, ale dlatego, że tam czują się bezpieczniej, bo mogą obserwować otoczenie.
Wiedza na temat papug stale idzie do przodu, nie można zostawać gdzieś w latach 80' czy 90' XX wieku. Stale dowiadujemy się czegoś nowego, stale publikowane są jakieś nowe badania. Na dodatek mamy teraz dużo większy dostęp do tej wiedzy. Jako behawiorysta cały czas poszerzam wiedzę, przede wszystkim uczestnicząc w różnych wykładach, szkoleniach i konferencjach. I nie mam problemu z tym, że pewne rzeczy się zmieniają, bo zmienia się nasza wiedza, zmienia się też podejście do różnych rzeczy. To jest normalne.